Wiele słonecznych dni, czyli z Rodzinką po trochę mniejszej wyspie.

Ach, wakacje. Wyczekiwane, zachciane, pierwsze tak daleko z Fifkiem. Miejsce docelowe: Majorka 🙂 Powiecie może: Ee tam, Majorka. Oklepany temat. My też tak na początku myśleliśmy.

Okazało się zupełnie inaczej. Po kilku wieczorach spędzonych w sieci, odkryliśmy (gwoli ścisłości – MLP odkryła :)), że ta niewielka wysepka na Balearach oferuje wiele atrakcji. Poza opalaniem na niezliczonej ilości plaż (oczywiście) znajdziemy tutaj: jaskinie (pewnie się tam niedługo wybierzemy), największe w Europie oceanarium (na pewno się tam wybierzemy), auto safari (kolejny punkt wycieczki), niezliczona ilość bazarów, kramików rozsianych po całej wyspie, niezapomniane wrażenia samochodowe (jazda bez barierek krętymi górskimi drogami – mniam :)), pirackie szoł, szoł z delfinami i orkami, rezerwaty przyrody i wiele innych atrakcji, na które na pewno zabraknie nam czasu. Póki co siedzę i sobie piszę, a Rodzinka sobie smacznie śpi. Mieliśmy niestety nieprzespaną noc. I to nie ze względu na imprezowiczów. Co to to nie. Niestety Konusik się nam troszkę zakatarzył. A dziś rano: wizyta u lekarza, przepisane kropelki do nosa i… zakaz kąpieli. I to chyba największa kara dla naszego szkraba 😦 W takim razie pakujemy się do samochodu i ruszamy na podbój Majorki. To znaczy jak się obudzą i zjedzą obiadek 🙂

Ośrodek do którego zawitaliśmy zaskoczył nas bardzo. Pozytywnie. Cisza, spokój (przynajmniej na razie), szum drzew, czyli wszystko to czego do pełnego relaksu i wypoczynku potrzeba. Bouganvilla Aparthotel to ośrodek chyba specjalnie zaprojektowany i wybudowany z myślą o najmłodszych. Kilka basenów, z czego dwa o maksymalnej głębokości 60-ciu centymetrów, dwa place zabaw (ze zjeżdżalniami i innymi takimi), dwa boiska do piłki nożnej (jedno do plażowej), boisko do siatkówki plażowej, salon gier, żłobek, przedszkole z przeszkolonymi pracownikami, wieeelka scena pod namiotem, na której co wieczór prowadzone są konkursy i quizy nie tylko dla najmłodszych, dmuchane zamki, tor kartowy (dla maluszków), puby (to już dla duuużych dzieci :)), sklepy, restauracje, no i oczywiście setki leżaków. Ponadto wodny aerobik, doradcy wycieczkowi, doradca do opalania. Co prawda do plaży w Sa Coma mamy jakieś 10 – 15 minut spaceru, ale to nic, my lubimy dreptać.

I jeszcze jedno: będziemy jeść. Znaczy próbować lokalnych smakołyków i dzielić się z Wami wrażeniami. Za nami już paella – ryż ze wszystkim. My wczoraj jedliśmy mixed paella, czyli co kucharz miał w kuchni to na specjalną patelnię wypełnioną świetnie przyprawionym ryżem i dusimy. A znaleźliśmy w tej naszej paelli: krewetki, szczypce krabów, ostrygi, kawałki kurczaka, żeberka, warzywa i jeszcze takie coś, czego nie umieliśmy nazwać. I chyba nie będziemy szukać, bo smakowało wyśmienicie 🙂 Nawbijaliśmy się jak bąki i jeszcze jedna duuuża porcja została. Koszt z dużymi lokalnym piwkiem: 25 euro + napiwek

Majorka i Hiszpania ogólnie to również alkohole różnej maści. Najbardziej znanym jest chyba sangrija. Super słodkie wino (ok. 8%), które jest traktowane tutaj jako wino deserowe i podawane praktycznie wszędzie. Koszt w sklepie za litrową butelkę 1,50 – 3 euro. Smakuje najlepiej wieczorem, na tarasie, na plastykowych krzesłach, jako dopełnienie relaksu po całym dniu nicnierobienia 🙂

Wczoraj również w nasze łapki trafił likier kawowy Tia Nadal (produkt majorkański, 3,30 euro za butelkę 200 ml). Jeszcze słodszy od sangriji, ale za to jaki dobry. Zapewne byłby świetnym dodatkiem do mrożonej kawy 🙂

Zostało nam jeszcze kilka dni, które przeznaczymy na zwiedzanie wyspy. Po dzisiejszej konsultacji nie bardzo możemy plażować 😦 Szkoda naszego Łysolka, musi się jeszcze z katarem pomęczyć biedaczek. W takim razie dzisiaj albo Safari Zoo, albo Cuevas del Drach, albo może zupełnie coś innego. Zobaczymy.

Póki co, do zobaczenia niedługo.

Tata

W między czasie możecie sobie podglądać fotki z dotychczasowych dni na naszym FB tutaj (pierwszy dzień) oraz tutaj (drugi dzień).

~ - autor: marcinoos w dniu 17/09/2012.

Dodaj komentarz